Autor: Łukasz Wierzbicki
Wydawnictwo: Pointa
Zarówno ja, jak i moje dzieci, często powracamy do autorów, których znamy i lubimy. Z wielką przyjemnością gościmy zatem powtórnie Łukasza Wierzbickiego. Tym razem z historią przenoszącą czytelników do XIII wieku.
Cała historia rozpoczyna się w 1241 roku, kiedy to na Europę napadła horda niewysokich, skośnookich wojowników. Dosiadali śmigłych wierzchowców, nosili charakterystyczne, spiczaste czapki i celnie strzelali z łuków. Przede wszystkim zaś łupili bez litości, grabili co tylko się dało. Po ich przejściu pozostawały jedynie ruiny i zgliszcza. Na Europę padł blady strach. Zaniepokojony sytuacją, papież Innocenty IV postanowił napisać list do władcy okrutnych Mongołów. Misję dostarczenia owego listu powierzył staremu, doświadczonemu zakonnikowi Janowi z Grabowej Doliny. I tak wiosną 1245 roku Jan przybył do klasztoru franciszkanów we Wrocławiu, by zabrać z sobą w niebezpieczną podróż kompana, swego przyjaciela, Benedykta Polaka.
Wieść o wyprawie zakonników do kraju barbarzyńców rozeszła się po księstwie lotem błyskawicy. Wyprawiono im huczne pożegnanie, osiodłano dwa najsilniejsze konie i życzono powodzenia. Co przeżyli po drodze, kogo spotkali, jakie mieli przygody- tego już Wam nie zdradzę. Musicie przeczytać sami. Jedno jest pewne, podróż była wyjątkowo długa i trudna. Obfitowała w niezwykłe wydarzenia, cudowne zbiegi okoliczności i zaskakujące spotkania. Jak wszystkie książki Łukasza Wierzbickiego, także i ta, bazuje na faktach historycznych, okraszonych wyobraźnią autora.
Wyprawę niesłychaną Benedykta i Jana wybrałam z myślą o moim siedmioletnim dziecku, które, gdy tylko przeczytało tytuł i zobaczyło nazwisko autora, zażądało natychmiastowego głośnego czytania. Tak się składa, że i ja cenię historie Łukasza Wierzbickiego, więc prośbę spełniłam bez oporów i zbędnej zwłoki. Zanurzyliśmy się w powieść z zupełnie innego świata, bo dla dziecka cofnięcie się w czasie do XIII wieku, to prawie jak wyprawa w kosmos. Wraz z kolejnymi stronami mój syn odkrywał, jak życie wyglądało wiele stuleci wcześniej, gdy nie istniały samochody, telefony, ba, nawet prądu nie było i wody w kranach. A jednak ludzie żyli i mieli się doskonale. Synek nie miał najmniejszych problemów ze zrozumieniem ówczesnych realiów.
Największą wartością tej książki, przynajmniej moim zdaniem, są główni bohaterowie. Łukasz Wierzbicki owszem, bazował na autentycznych postaciach, ale osobiście nadał im charakter i charyzmę. Jana z Grabowej Doliny można określić mianem "siły spokoju". Starszy zakonnik z czułością i pobłażliwością patrzy na otaczający go świat i ludzi. Umie wybaczać. Akceptacja własnych słabości i niedoskonałości stanowi jego wielką siłę i owocuje niezachwianą pogoda ducha. To wzór dla młodszego Benedykta.
"Sądzisz, że potrzeba zbrojnej armii, by zawojować świat? Znów się mylisz! Zdziwiłbyś się, jak wiele można wygrać uśmiechem i dobrym słowem."
Oprócz Benedykta i Jana uwagę przykuwają: leciwy zarządca stajni Kuźma oraz mongolski wojownik Buri Mocarny, obaj będący ucieleśnieniem witalności, siły, zaradności i niespożytego apetytu na życie i przygodę.
Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana podzielona została na liczne, dość krótkie rozdziały. Przyjemnie się ją zarówno czyta, jak i ogląda. Niewątpliwa w tym zasługa ilustratora i wydawnictwa. Wydana w twardej oprawie i okraszona znakomitymi rysunkami Wojciecha Nawrota, przyciąga uwagę małych czytelników, odwołując się do ich ciekawości oraz wrażliwości. Książka nadaje się do samodzielnego czytania przez nieco starsze dzieci, myślę tu o ośmio-, dziecięciolatkach. Siedmiolatki (tak jak mój syn) chętnie wysłuchają opowieści przeczytanej przez kogoś dorosłego.
To już trzecie spotkanie mojego Młodszego Molika z prozą Łukasza Wierzbickiego. Poprzednie książki Afryka Kazika Czytaj recenzję i Machiną przez Chiny Czytaj recenzję również bardzo mu się podobały. I tym razem siedział zasłuchany. A po czytaniu, samodzielnie przeglądał strony, studiował ilustracje, mapy i powtórnie przeżywał przygody niezwykłych podróżników. Zachwyt dziecka- to chyba najlepsza rekomendacja.
Największą wartością tej książki, przynajmniej moim zdaniem, są główni bohaterowie. Łukasz Wierzbicki owszem, bazował na autentycznych postaciach, ale osobiście nadał im charakter i charyzmę. Jana z Grabowej Doliny można określić mianem "siły spokoju". Starszy zakonnik z czułością i pobłażliwością patrzy na otaczający go świat i ludzi. Umie wybaczać. Akceptacja własnych słabości i niedoskonałości stanowi jego wielką siłę i owocuje niezachwianą pogoda ducha. To wzór dla młodszego Benedykta.
"Sądzisz, że potrzeba zbrojnej armii, by zawojować świat? Znów się mylisz! Zdziwiłbyś się, jak wiele można wygrać uśmiechem i dobrym słowem."
Oprócz Benedykta i Jana uwagę przykuwają: leciwy zarządca stajni Kuźma oraz mongolski wojownik Buri Mocarny, obaj będący ucieleśnieniem witalności, siły, zaradności i niespożytego apetytu na życie i przygodę.
Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana podzielona została na liczne, dość krótkie rozdziały. Przyjemnie się ją zarówno czyta, jak i ogląda. Niewątpliwa w tym zasługa ilustratora i wydawnictwa. Wydana w twardej oprawie i okraszona znakomitymi rysunkami Wojciecha Nawrota, przyciąga uwagę małych czytelników, odwołując się do ich ciekawości oraz wrażliwości. Książka nadaje się do samodzielnego czytania przez nieco starsze dzieci, myślę tu o ośmio-, dziecięciolatkach. Siedmiolatki (tak jak mój syn) chętnie wysłuchają opowieści przeczytanej przez kogoś dorosłego.
To już trzecie spotkanie mojego Młodszego Molika z prozą Łukasza Wierzbickiego. Poprzednie książki Afryka Kazika Czytaj recenzję i Machiną przez Chiny Czytaj recenzję również bardzo mu się podobały. I tym razem siedział zasłuchany. A po czytaniu, samodzielnie przeglądał strony, studiował ilustracje, mapy i powtórnie przeżywał przygody niezwykłych podróżników. Zachwyt dziecka- to chyba najlepsza rekomendacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz